Ruszyła Lubaczowska A klasa. Nie obyło się bez niespodzianek na inaugurację ligi
W sobotę oraz niedzielę (18-19.08) rozpoczęły się zmagania w lubaczowskiej A klasie. Już pierwszej kolejce doszło do derbów gminy Oleszyce, w których Czarni okazali się za mocni na drużynę Błękitnych Futory. Dość niespodziewanym wynikiem zakończyły się mecze w Płazowie oraz Baszni Dolnej.
Po dwóch miesiącach przerwy na boiska ponownie wybiegli piłkarze lubaczowskiej A klasy. Co prawda pierwszy mecz I kolejki został rozegrany przed tygodniem, kiedy to Juwenia Cieszanów przegrała z drużyną Granicznych Krowica 0:3, to oficjalny start tych rozgrywek planowany był na weekend 18-19.08.
W sobotę doszło do starcia w Nowym Dzikowie, gdzie Victoria pomimo dwubramkowej przewagi, nie zdołała zdobyć 3 punktów, tracąc gole w ostatnich 10 minutach.
Już na inaugurację ligi doszło do derbowego starcia. Błękitni Futory podejmowali Czarnych Oleszyce. Mecz od samego początku był wyrównany i piłka toczyła się głównie w środkowej strefie boiska. Na pierwszą groźną sytuację kibice czekali do ok. 20 minuty, kiedy to gospodarze przeprowadzili składną akcję, którą Sebastian Owca zakończył strzałem z ok.16 metrów, lecz piłka tylko odbiła się od słupka. Po tej akcji mecz się wyraźnie rozkręcił, już chwilę później Czarni przeprowadzili składną akcję lewym skrzydłem, lecz dośrodkowania Wiktora Buksaka nie zdołał zamknąć żaden z napastników. Swojej szansy również poszukał Paweł Derylak, który uderzył piłkę z odległości 25 metrów, lecz minimalnie chybił. Tuż przed końcem pierwszej połowy, ku radości kibiców zgromadzonych na trybunach, Błękitni objęli prowadzenie. Po akcji i dośrodkowaniu z prawej strony boiska, piłka trafiła w jednego z defensorów gości, po czym trafiła w słupek i odbiła się od Kamila Pytla i wpadła do bramki. Druga połowa rozpoczęła się od ataków gospodarzy, lecz nie potrafili oni po raz drugi pokonać bramkarza przyjezdnych. Z każdą upływającą minutą Czarni zaczynali przejmować inicjatywę. Duży wpływ na taki stan miały zmiany. Na boisku pojawił się Paweł Brzyski oraz Dariusz Żuk. Najpierw ten pierwszy dostał piłkę na lewym skrzydle, zbiegł nieco do środka i oddał strzał, piłka odbiła się jeszcze od jednego z zawodników Futor, czym kompletnie zmyliła bramkarza. Zespół z Oleszyc poszedł za ciosem i dalej atakował, to się opłaciło, ponieważ już kilka minut później Dariusz Żuk wyprowadził swoją drużynę na prowadzenie, wykorzystując dobre podanie z prawego sektora boiska celnym strzałem z 16 metrów. Ten gol wyraźnie podłamał gospodarzy i 5 minut później Czarni podwyższyli prowadzenie. Ponownie strzelcem był Dariusz Żuk, który otrzymał świetnie podanie z głębi pola, wyszedł sam na sam z bramkarzem i pewnym strzałem skierował piłkę do bramki. W kolejnych minutach Czarni kontrolowali mecz, mieli nawet kolejne sytuacje na gole, lecz zabrakło skuteczności. Błękitni pod koniec meczu poszukali jeszcze szansy na bramkę, lecz nie udało im się pokonać golkipera Oleszyc.
W Baszni Dolnej, Huragan, zespół, który do końca walczył o utrzymanie w zeszłym sezonie, dość niespodziewanie pokonał Start Lisie Jamy 4:2. Jednak kibice zgromadzeni na tym stadionie, nie mogli spodziewać się dobrego widowiska, wszystko przez zły stan boiska, które było zalane.
Od początku, piłkarze po obu stronach starali się wybijać piłkę jak najdalej od własnej bramki aniżeli konstruować własne akcję ofensywne, o które było ciężko w takich warunkach. Po niespełna kwadransie gry, 2 najlepsze okazję miał zespół Startu. Najpierw strzał Szymona Furgały obronił Marcin Pukas, później Maciej Antonik w sytuacji sam na sam przegrał pojedynek z bramkarzem Huraganu. W tej sytuacji, zawodnik gości najprawdopodobniej doznał urazu, ponieważ nie był w stanie grać w drugiej połowie. Znacznie bardziej skuteczni byli gospodarze. Którzy w przeciągu ok. 15 minut, aż trzykrotnie umieszczali piłkę w bramce. Najpierw bramkarz Baszni posyła długie podanie, piłka dostała poślizgu i minęła obrońcę przyjezdnych, skrzętnie wykorzystał to Rafał Urban, który pokonał golkipera strzałem po długim rogu. Już 3 minuty później, ten sam zawodnik urywa się obrońcom Startu Lisie Jamy i ponownie znajduję się oko z oko z bramkarzem, ponownie nie dając mu żadnych szans pewnym strzałem po długim słupku. Gdy wszystkim wydawało się, że takim rezultatem zakończy się pierwsza odsłona, Huragan wyprowadził kolejną skuteczną akcję. Rafał Urban, bez problemu mija zawodnika gości i po raz 3 umieścił piłkę w bramce.
W drugiej połowie od samego początku zaatakowali zawodnicy z Lisich Jam, po kilku atakach w końcu udało im się strzelić bramkę kontaktową. W 60 minucie Robert Klufas przeprowadził indywidualną akcję, minął 3 zawodników Huraganu i strzałem na krótki słupek, zaskoczył bramkarza. Przyjezdni chcieli pójść za ciosem i dalej atakowali. Kilka minut później, Szymon Furgała był faulowany w polu karnym i sędzia bez wahania wskazał na wapno. Do piłki podszedł Robert Klufas, jednak jego strzał wyczuł bramkarz Huraganu i pewnie złapał piłkę. Zespół gości, dalej szukał swoich okazji i Robert Klufas odpłacił się niewykorzystanym karnym. Po indywidualnej akcji, ominął kilku obrońców i strzałem po długim słupku pokonał bramkarza gospodarzy. Ostatnie 10 minut zapowiadały się więc bardzo emocjonująco, lecz jednak 2 minuty później 4 bramkę dla Huraganu strzelił Maciej Kida, który wykorzystał błąd obrońców, minął bramkarza i strzałem do pustej bramki ustalił wynik spotkania.
Piłkarze Startu Lisie Jamy, mają szansę zrehabilitować się w derbowym starciu z Rolnikiem Wólka Krowicka. Będzie to kolejne wyjazdowe spotkanie wyjazdowe, ponieważ Start aż do 23 września będzie swoje spotkania rozgrywało na boiskach rywali. W tym dniu odbędzie się jubileusz 50-lecie zespołu oraz otwarcie nowego obiektu sportowego.
Do sporej niespodzianki doszło w Płazowie, gdzie Leśnik urwał punkt trzeciej sile ligi, drużynie Zrywu Młodów. Jednak nie tylko o wyniku będą pamiętać ludzie oglądający to spotkanie. Mianowicie, na mecz przyjechało zaledwie dwóch sędziów, w związku z czym było wiele kontrowersji w poszczególnych sytuacjach. Goście od początku przejęli inicjatywę i już po niespełna 10 minutach, Mateusz Cisek miał doskonałą sytuację na strzelenie bramki, jednak przegrał pojedynek z bramkarzem Płazowa. W kolejnych minutach Zryw nadal atakował a pierwszą bramkę kibice zobaczyli po 25 minutach. Damian Szmul był faulowany w polu karnym, sędzia wskazał na rzut karny, który pewnie wykorzystał Mateusz Cisek. Po stracie bramki, Leśnik próbował się odgryźć i stworzył kilka groźnych okazji, jednak nie potrafili doprowadzić do remisu. Najpierw Wojciech Sikora uderzył w słupek, a potem Daniel Sigłowy oddał mocny strzał z ok. 25 metrów, lecz piłka odbiła się od poprzeczki. Pierwsza połowa zakończyła się jednobramkowym prowadzeniem zespołu gości. W drugiej części, obraz gry się za bardzo nie różnił od początku pierwszej odsłony. Zryw dominował i stwarzał sobie dobre okazję strzeleckie. Jednak tego dnia zawodnicy z Młodowa mieli wyraźnie rozregulowane celowniki i na potęge marnowali stuprocentowe sytuację. Najpierw Adrian Baran nie trafił na pustą bramkę. Niedługo potem Przemysław Zygralicki w sytuacji sam na sam z bramkarzem minimalnie chybił. Swojej szansy z dystansu spróbował Damian Szmul, jednak dobrą interwencja popisał się bramkarz z Płazowa. Piłkarze Zrywu mieli nawet kolejny rzut karny, ponownie do piłki podszedł Mateusz Cisek, jednak tym razem nie trafił w bramkę. Po wielu niewykorzystanych okazjach, Młodów stracił bramkę i na zrobiło się 1:1. Obrońca z Płazowa zagrał bardzo długą piłkę, napastnik gospodarzy wygrał pojedynek główkowy i Daniel Sigłowy znalazł się w sytuacji sam na sam i pewnym strzałem z 16 metrów pokonał bramkarza. Przy tej sytuacji, zawodnicy z Młodowa domagali się odgwizdania pozycji spalonej, jednak nic takiego się nie stało, sędzia uznał tę bramkę. I to była chyba jedna z największych kontrowersji, związana z brakiem kompletu sędziów. Do końca meczu Zryw dominował, jednak nie potrafił strzelic drugiej bramki. I na inaugurację ligi, beniaminek sensacyjnie urywa punkt, trzeciej drużynie ligi ubiegłego sezonu.