Unia Łukawiec górą w meczu o utrzymanie. Czarne chmury zbierają się nad Ursusem
W niedzielę 3.06 rozegrana została 24 kolejka spotkań w lubaczowskiej A klasie. Najważniejszymi wydarzeniami tej serii gier były mecze drużyn walczących o utrzymanie. Unia Łukawiec w bardzo ważnym meczu grała z Ursusem Dachnów, Victoria podejmowała Czarnych Oleszyce. Bardzo dużo emocji dostarczył kibicom mecz w Starym Lublińcu oraz Horyńcu. Graniczni nie bez problemów uporali się z Futorami i są coraz bliżej pozycji lidera.
W Łukawcu doszło do starcia drużyn walczących o utrzymanie, Unia podejmowała Ursus Dachnów. Od początku wiadomo było, że niedzielna rywalizacja będzie miała podwójne znaczenie. To nie będzie tylko walka o 3 punkty, ale przede wszystkim bezpośrednia batalia o pozostanie w A klasie w przyszłym sezonie. Sytuacja przed tą kolejką wyglądała następująco: Victoria Stary Dzików zajmowała przedostatnie miejsce w tabeli z dorobkiem 21 pkt. Ursus miał zaledwie 1 punkt więcej (22), Unia plasowała się na pozycji 11 z dorobkiem 24 punktów. Tak więc, remis w tym meczu nie urządzał za bardzo żadnej z drużyn i zapowiadało się, że obie ekipy w tym meczu „jeńców nie wezmą” tylko zagrają o pełną pulę.
Początek spotkania był nieco wyrównany, a gra toczyła się głównie w środkowej strefie boiska, jedynie od czasu do czasu piłkarze obu ekip wychodzili z akcją pod bramkę rywala. Jednak z każdą upływającą minutą, to gospodarze zaczęli przejmować inicjatywę w meczu, a co za tym idzie coraz częściej gościli pod polem karnym Dachnowa. W akcjach ofensywnych piłkarzy Unii panowała jednak nerwowość, co skutkowało niedokładnymi ostatnimi podaniami oraz strzałami. Gospodarze mogli objąć prowadzenie po niespełna 20 minutach, jednak strzał napastnika z ostrego kąta, bramkarz Ursusa sparował na słupek. Już chwilę później goście wyprowadzili groźny kontratak i zawodnik przyjezdnych znalazł się w bardzo dobrej okazji, jednak doskonałym refleksem wykazał się golkiper Łukawca, który wyszedł daleko poza bramkę i wygarnął piłkę spod nóg piłkarza z Dachnowa. Swoją okazję na gola miał Volodymyr Hanuta, który podszedł do rzutu wolnego z odległości ok. 20 metrów. Lecz i tym razem zabrakło szczęścia, piłka musnęła zawodnika ustawionego w murze i minimalnie przeleciała obok spojenia słupka z poprzeczką bramki. Po upływie 25 minut podopieczni Ryszarda Mularczyka dość nieoczekiwanie objęli prowadzenie. Po długim dośrodkowaniu spod linii bocznej, Sylwester Gancarz fantastycznym przyjęciem piłki zwiódł obrońcę i znalazł się przed szansą na gola, której nie zmarnował, strzelając obok bramkarza. Po stracie bramki, piłkarze Unii zaatakowali odważniej, co mogło skończyć się dla nich utratą kolejnej bramki. Ponownie z kontrataku, po długim podaniu napastnik znalazł się w okolicach pola karnego, lecz zabrakło dokładności przy oddawaniu strzału i piłką minęła słupek. Do końca połowy, gospodarze mocno naciskali na piłkarzy przyjezdnych. Valakh Roman dostał idealne podanie prostopadłe i z odległości ok. 16 metrów huknął na bramkę, lecz piłka odbiła się od poprzeczki. Niedługo później gospodarze mogli cieszyć się z gola. Tomasz Szady przeprowadził indywidualną akcję z lewej strony, zagrał piłkę na 12 metr, na którą nabiegł Krystian Sopel i pewnym strzałem pod słupek doprowadził do wyrównania. Do końca połowy piłkarze z Łukawca wyprowadzili jeszcze kilka groźnych ataków. Po jednej z nich V. Hanuta po zamieszaniu, strzelił z kilku metrów, lecz piłka zatrzymała się pod nogami jednego z defensorów. Chwilę później jeden z zawodników Unii padł na murawę w polu karnym, lecz sędzia nie dopatrzył się przewinienia. Niedługo później arbiter zakończył pierwsze, pełne emocji 45 minut. W drugiej połowie od samego początku zaatakowali piłkarze z Łukawca i mogli a nawet powinni prowadzić przynajmniej 1 bramką. Jednak i tutaj zabrakło zimnej krwi, a strzał napastnika przeleciał obok słupka. Już chwilę później Unia stworzył bardzo groźną sytuację. Po dośrodkowaniu z prawej strony, akcję zamykał Krystian Sopel, który urwał się obrońcom i wślizgiem próbował dać prowadzenie swojej drużynie, lecz i tym razem piłka przeleciała obok słupka. Mimo rażącej nieskuteczności, gospodarze nie zrazili się i już kilka chwil później stworzyli kolejną bardzo dobrą okazję. Po dośrodkowaniu z lewej strony, zawodnicy Unii parokrotnie oddawali strzały na bramkę, jednak piłka odbijała się od obrońców Ursusa niczym kulki na fliperach. Przy ostatniej próbie, bramkarz odbił piłkę na 15 metr, a tam najszybciej nabiegł na nią pomocnik Łukawca, jednak i tym razem zabrakło celności. Mając przed sobą praktycznie pustą bramkę, piłka minimalnie minęła poprzeczkę. Po tych zagrożeniach, zawodnicy z Dachnowa wzięli do roboty i zaczęli powoli przejmować inicjatywę. Na obu skrzydłach dużo chaosu w szeregach obronnych robił Michał Mularczyk. W jednej z sytuacji, po lewej stronie boiska zdecydował się na dośrodkowanie, lecz nikomu nie udało się przeciąć lotu piłki. Chwile później Maciej Bem, po indywidualnej akcji, padł przed linią końcową, lecz sędzia uznał to za próbę wymuszenia karnego i wlepił mu żółtą kartkę. Niedługo potem, na strzał z dystansu zdecydował się jeden z pomocników gości. Bramkarz wypuścił piłkę przed siebie, lecz żaden z napastników nie poszedł za akcją. Po licznych atakach zawodników z Dachnowa, które zakończyły się podobnie jak w przypadku rywali, niepowodzeniem, obie drużyny zwolniły tempo, a gra przeniosła się na środkową strefę boiska. Gdy wszystkim wydawało się, że obie drużyny podzielą się punktami, Valakh Roman otrzymał idealne prostopadłe podanie i znalazł się przed bramkarzem i strzałem w środek bramki wyprowadził Unię na prowadzenie. Piłka dość nieszczęśliwie dla golkipera przeleciała pod jego brzuchem. Po stracie bramki, piłkarze z Dachnowa rzucili się do odrabiania start, lecz mogło skończyć się to dla nich nie najlepiej. Obrońca gospodarzy przejął piłkę i zagrał do napastnika, który był wyraźnie szybszy od defensorów gości i znalazł się przed bramkarzem, lecz zabrakło zimnej krwi i piłka po jego strzale, przeleciała nad poprzeczką. W ostatnich minutach, mecz się zaostrzył i doszło do przepychanek między zawodnikami obu klubów. W doliczonym czasie gry z boiska został wyrzucony Michał Mularczyk, który otrzymał czerwoną kartkę. Wynik końcowy nie uległ już zmianie.
Jak się nieoficjalnie dowiedział portal ZLUBACZOWA.PL, kierownictwo klubu Ursus Dachnów miało złożyć odwołanie do Okręgowego Związku Piłki Nożnej w Jarosławiu. Powodem miała być niewłaściwa praca arbitra tego spotkania.
W Nowym Dzikowie, Victoria, która rozpaczliwie broni się przed spadkiem podejmowała Czarnych Oleszyce. Początek meczu należał do przyjezdnych, którzy od razu zaatakowali bramkę rywala. Kilka minut po pierwszym gwizdku dobrą szansę na gola miał Piotr Żulewicz, lecz jednak jego strzał poleciał tuż nad poprzeczką. Chwilę później, lewą stroną boiska Paweł Brzyski zagrał na jeden kontakt z Wiktorem Buksakiem i ten drugi zdecydował się na strzał, lecz piłka odbiła się od obrońcy gospodarzy i minęła bramkę. Po ok. 10 minutach do głosu zaczęli dochodzić piłkarze z Dzikowa i już praktycznie w pierwszej sytuacji mogli objąć prowadzenie. Grzegorz Nieckarz znalazł się przed bramkarzem Czarnych, lecz nie trafił czysto w piłkę i ta minęła bramkę. Kilka minut później swoich szans szukał Maciej Syryło, dwukrotnie uderzając z dystansu, lecz i tym razem piłka nie leciała w światło bramki. Po tych wydarzeniach Victoria przycisnęła mocniej przez co Czarni nastawili się bardziej na grę z kontry. Mimo sporej przewagi, u podopiecznych trenera Józefa Ozimka panowała spora nerwowość w akcjach ofensywnych i wiele z dobrych okazji spaliło na panewce z powodu niedokładnego dośrodkowania bądź prostopadłego podania. Z przodu dwoił się i troił Grzegorz Nieckarz, który ciągle naciskał na obrońców rywali. W sukurs przychodzili mu Maciej Syryło oraz Adam Jabłoński, którzy stosowali wysoki pressing już na połowie rywala, przez co zawodnikom z Oleszyc ciężko było przeprowadzić składną akcję. W 30 minucie spotkania napastnik gospodarzy wyprzedził obrońców i znalazłby się w sytuacji jeden na jeden z bramkarzem, lecz podanie przeciął Dominik Mamczura, piłka odbiła się jeszcze od jego ręki i sędzia wlepił mu żółtą kartkę. Do rzutu wolnego podszedł Andrzej Jung i dośrodkował w pole karne, lecz jeden z piłkarzy Victorii strzałem głową przeniósł piłkę nad poprzeczką. Pomimo przewagi gospodarzy, zawodnicy z Oleszyc wyprowadzili kilka kontrataków i po jednej z nich mogli zdobyć bramkę. Po dośrodkowaniu z prawej strony, Piotr Żulewicz dobrze się złożył i strzałem z woleja z ok. 15 metrów mógł pokonać bramkarza, lecz piłka minimalnie przeleciała nad poprzeczką. Chyba musnęła nawet górną cześć obramowania. Mimo kilku prób z obu stron pod koniec połowy, piłkarze schodzili do szatni z bezbramkowym rezultatem. Na drugą połowę w zespole gości pojawił się Paweł Derylak, który wyraźnie ożywił poczynania oleszyckiej drużyny. Już w swoim pierwszym kontakcie z piłką, ominął kilku rywali i oddał strzał na bramkę, lecz dobrze interweniował bramkarz Dzikowa Damian Zając. W kolejnych minutach meczu to piłkarze Czarnych zdominowali wydarzenia na boisku i utrzymywali się z piłką na połowie rywala. Stworzyli kilka groźnych sytuacji a najbliżej zdobycia gola był Bartłomiej Hypiak. Znalazł się on praktycznie w stu procentowej sytuacji, lecz bardzo dobrą interwencją popisał się bramkarz, który obronił strzał oraz dobitkę B. Hypiaka, piłkę potem przejął Piotr Żulewicz i z ostrego kąta uderzył na pustą bramkę, futbolówka odbiła się jednak od słupka i potem od głowy obrońcy z Dzikowa i wyszła poza linie boczną boiska. Przyjezdni nie zrazili się i dalej konsekwentnie atakowali. Piotr Żulewicz po rajdzie z piłką po prawej stronie dośrodkował na długi słupek, tam dobrze akcję zamykał Robert Jabłoński, który wpakował piłkę do siatki. Sędzia boczny uniósł chorągiewkę do góry i arbiter odgwizdał pozycję spaloną. Kilka minut później Paweł Derylak znalazł się z piłką ok. 25 metrów od bramki i przymierzył w róg bramki, lecz bardzo dobrą interwencją popisał się Damian Zając, który „na raty” złapał futbolówkę. W drugiej w zespole Victorii połowie pojawił się na placu gry Krystian Kamela, który robił sporo zamieszania po prawej stronie boiska, lecz jego dośrodkowań nie potrafił zamienić na gola żaden z napastników. Końcówka meczu należała do gospodarzy, którzy za wszelką cenę próbowali przechylić szalę zwycięstwa na swoją stronę. Mimo kilku prób nie udało im się pokonać bramkarza Czarnych. Mogli za to stracić bramkę, po jednym z kontrataków. Paweł Derylak dośrodkował ze stałego fragmentu gry i zawodnik gości uderzył z kilku metrów ale po raz kolejny dobrze interweniował Damian Zając. Co prawda dopisało mu trochę szczęście, ponieważ piłka odbiła się od jego nóg. W ostatniej akcji meczu zawodnik z Dzikowa był faulowany w odległości niespełna 25 metrów od bramki. Do piłki podszedł Andrzej Jung, lecz jego strzał przeleciał tuż nad poprzeczką. Niedługo później, sędzia zakończył spotkanie.
Victoria rozegrała kolejne świetne zawody. W zeszłym tygodniu, bardzo mocno postawili się drużynie z Lisich Jam, jednak zabrakło wtedy szczęścia. Tym razem zagrali równie dobrze , co prawda nie zgarnęli pełnej puli ale ten jeden punkt może okazać się na wagę złota.
Kolejka nr. 24 dała nam więcej znaków zapytania niż odpowiedzi w kontekście walki o utrzymanie. Jedynie Unia Łukawiec „wynurzyła się z bagna” i jedną nogą jest w A klasie w przyszłym sezonie. Podopiecznym Dariusza Pewendy potrzeba tylko jednego „oczka”, by zapewnić sobie utrzymanie. Jednak może to okazać się bardzo karkołomnym zadaniem, ponieważ w dwóch ostatnich meczach podejmą lidera oraz wicelidera. Prawdziwy galimatias panuje na dole tabeli. Victoria po zdobyciu jednego punktu, zrównała się z Ursusem, lecz drużyna z Dachnowa nadal znajduję się wyżej dzięki lepszym wyniku w bezpośrednich pojedynkach. Do końca sezonu, obie ekipy czekają bardzo trudne spotkania, lecz w korzystniejszej sytuacji wydają się być piłkarze z Dzikowa, którzy zmierzą się z Futorami oraz Krowicą i w tym pierwszym pojedynku Victoria z pewnością ma dużą szanse na komplet punktów. Natomiast Ursus czekają ciężkie przeprawy z Wólką Krowicką oraz Gwiazdą Wielkie Oczy. Także, jak powiedział niegdyś słynny polski trener „walka o spadek” nabiera coraz to intensywniejszych rumieńców i rozkręciła się na całego. A o tym, kiedy poznamy komplet drużyn w A klasie w przyszłym sezonie możemy dowiedzieć się dopiero po ostatniej serii gier. Aż chciałoby się powiedzieć, że walka na dole tabeli jest bardziej ciekawa i emocjonująca niż walka o mistrzostwo, gdzie sprawa wydawała się być przesądzona. Jednak ostatni kryzys Gwiazdy, która nie potrafi wygrać od trzech spotkań, a w ostatnim meczu bezbramkowo zremisowała z Juwenią, spowodował, że Krowica traci już zaledwie 3 punkty do lidera i sprawa mistrzostwa jest nadal otwarta.
Huśtawkę nastrojów oraz niesamowite emocję dostarczyli kibicom piłkarze Zalewu oraz Startu Lisie Jamy. Drużyna prowadzona przez Anne Klufas przyjechała do Starego Lublińca w bardzo okrojonym składzie, rozpoczęli „gołą jedenastką”. Spowodowane było to po części kontuzjami oraz wyjazdami zawodników z Lisich Jam. Zabrakło m.in Piotra Kubiszyna, Piotra Gelmudy, Tomasza Sęgi, Roberta Klufasa, Dariusza Klufasa, nieobecny był również Krzysztof Siteń, a więc zawodnicy, którzy stanowią trzon zespołu. W pierwszym składzie na ten mecz, połowa zawodników stanowiła młodzież. Mimo to, goście podeszli do tego spotkania bardzo zmobilizowani, co było widać od pierwszego gwizdka arbitra. Gospodarze nie mogli sobie poradzić z pressingiem zawodników gości i zmuszeni byli ciągle wybijać piłkę na wiwat. Po upływie ok. kwadransa ziścił się czarny scenariusz dla Startu. Faulowany zawodnik Zalewu, niefortunnie spadł na nogę Mariana Wyrwy, co doprowadziło do kontuzji, a ból był zbyt silny, by zawodnik z Lisich Jam mógł kontynuować grę. Po tym było wiadomo, że przyjezdni przez ponad godzinie będą musieli radzić sobie w dziesięciu. Mimo tych nieprzychylności losu, drużyna Startu już kilka minut później objęła prowadzenie. Dobre podanie na skrzydle otrzymał Wojciech Sikora, który wyprzedził obrońcę, popędził do linii końcowej i zagrał wzdłuż bramki, tam dobrze akcję zamykał Tomasz Ramian, który bez problemu wpakował piłkę do siatki z kilku metrów. Po tej bramce mecz się nieco wyrównał, a swoich szans szukali piłkarze z Lublińca, którzy chcieli wykorzystać grę w przewadze, lecz dobrze spisywali się młodzi zawodnicy Startu, którzy chcieli się pokazać z dobrej strony i dwoili się i troili na boisku starając się „łatać” dziurę po ubytku swojego zawodnika. Gospodarze po kilku próbach w końcu doprowadzili do wyrównania, dopisało im przy tym trochę szczęścia. Po dośrodkowaniu z rzutu rożnego, na długi słupek, piłka odbiła się od twarzy jednego z zawodników, a Bartłomiej Pata strzałem z odległości 2 metrów doprowadził do remisu. Gdy wszystkim wydawało się, że pierwsza połowa zakończy się remisem, grający w 10 Start ponownie wyszedł na prowadzenie. Tomasz Ramian krótko rozgrywa rzut rożny z Rafałem Kinachem, a ten idealnie dośrodkował na krótki słupek, gdzie był niepilnowany Wojciech Sikora i mocnym strzałem głową umieścił piłkę w bramce. Druga połowa rozpoczęła się z wysokiego „C” i obie drużyny atakowały bramkę rywala. Jednak wysokie tempo wraz z panującymi warunkami atmosferycznymi coraz bardziej wpływały na grających w dziesięciu przyjezdnych. Zadyszkę piłkarzy Startu skrzętnie wykorzystali gospodarze. Bartłomiej Pata otrzymał świetne podanie i znalazł się sam na sam z bramkarzem nie dając mu szans na interwencję pewnym strzałem, Obrońcy z Lisich Jam w tym przypadku chcieli założyć pułapkę ofsajdową ale bezskutecznie. 2 minuty później Zalew wyprowadził bliźniaczą sytuację. Po raz kolejny błąd popełnia linia defensywna Startu, która ponownie nie złapała na spalonym Bartłomieja Paty. Sytuację próbował jeszcze ratować obrońca, jednak trafił w nogę napastnika gospodarzy i sędzia nie miał innego wyboru jak podyktowanie jedenastki. Do piłki podszedł Mariusz Szynal i pewnie pokonuje Łukasza Trojnara. Po utracie 2 goli, podopieczni Anny Klufas rzucili się do odrabiania strat, intensywnie atakując, co dość szybko przyniosło efekt w postaci bramki. Tomasz Ramian doskonale centruje z rzutu rożnego na 11 metr, a tam najwyżej wyskoczył Wojciech Sikora, który ponownie mocnym strzałem głową pokonał bramkarza gospodarzy. Mimo ogromnego zmęczenia, piłkarzy z Lisich Jam stać było jeszcze na przeprowadzenie skutecznej akcji. Tomasz Ramian dośrodkowywał wzdłuż bramki, a tam najszybciej do piłki dopadł Wojciech Sikora i silnym strzałem obok interweniującego golkipera wyprowadził swoją drużynę na prowadzenie oraz tym samym kompletując hat tricka. W końcówce meczu Zalew próbował odwrócić losy spotkania nacierając na bramkę Łukasza Trojnara. Mimo kilku sytuacji nie udało im się doprowadzić do wyrównania i wynik nie uległ już zmianie.
Niesamowite widowisko stworzyli piłkarze obu ekip. Start Lisie Jamy po raz kolejny pokazał charakter i wolę walki do końca, po ostatnim meczu Victorią Stary Dzików, w którym przez jakiś czas przegrywali odwrócili losy meczu. Udało się im to i tym razem, pomimo nieprzychylności od braków kadrowych począwszy, a kończąc na grze w 10 praktycznie cały mecz.
Zalew Stary Lubliniec, mimo, że powoli żegna się z A klasą, dostarczył swoim kibicom sporo emocji i piłkarze na pewno mogli schodzić po tym meczu z podniesioną głową, mimo niewykorzystanej sytuacji, grając w przewadze jednego zawodnika.
Dość niespodziewanie, przedwcześnie zakończyło się spotkanie w Młodowie, gdzie przyjechał zespół z Baszni Dolnej.
Mecz w Młodowie rozpoczął się z 10 minutowym poślizgiem, ponieważ Huragan przyjechał w niekompletnym składzie. Jak się potem okazało, goście i tak zaczęli mecz w niepełnym składzie w 10. Pierwsze minuty meczu, to nerwowe rozgrywanie piłki przez gospodarzy, którzy rzucili się z impetem do ataków na osłabionego rywala, lecz panowało sporo chaosu oraz niedokładności. Piłkarze z Baszni nastawili się głównie na grę w defensywnie wyprowadzając co jakiś czas kontrataki. Jeden z takich ataków mógł zakończyć się bramką, lecz napastnik gości uderzał niecelnie. Z każdą upływającą minutą Zryw grał coraz lepiej. Po jednej z akcji, Adrian Baran dośrodkował z rzutu rożnego, a najwyżej do piłki wyskoczył Kamil Antonik i strzałem głową pokonał bramkarza. Chwilę później piłkarze z Młodowa mieli kolejną doskonałą sytuację, lecz Adrian Baran strzałem głową nie trafił do praktycznie pustej bramki po dośrodkowaniu Pawła Hakało. Gospodarze konsekwentnie atakowali i już kilka minut później podwyższyli prowadzenie. Z rzutu wolnego dośrodkowywał Michał Kuziemski, a Kamil Antonik ponownie strzałem głową skierował piłkę do bramki. Końcówka pierwszej połowy to składne akcje gospodarzy bocznymi sektorami boiska. Co dało im kolejne 2 bramki w ostatnich kilku minutach połowy. Najpierw po zamieszaniu w polu karnym Kamil Antonik skompletował hat tricka, a chwilę później Adrian Baran ustalił wynik na 4:0. Na drugą połowę wyszło zaledwie 6 zawodników z Baszni, a potrzeba minimum 7, by rozegrać mecz. Wobec tego sędzia zakończył spotkanie po 45 minutach, przy wyniku 4:0.
Spore nadzieje na korzystny rezultat w meczu z Krowicą mieli kibice w Futorach. Błękitni prowadzili 2:0 po pierwszych 15 minutach. Za sprawą bramki samobójczej oraz trafieniu Piotra Bednarza. Jednak z każdą upływającą minutą wicelider tabeli się rozkręcał i zdążyli odrobić straty jeszcze w pierwszej połowie. W drugiej połowie przyjezdni zdominowali wydarzenia na boisku i dorzucili kolejne 3 bramki, wygrywając 5:2.
Kolejny dobry mecz rozegrała drużyna z Horyńca, która u siebie pokonała drużynę z Wólki Krowickiej. Dla zespołu z Horyńca była to trzecia wygrana z rzędu i zarazem trzeci mecz bez straty bramki. Z kolei Rolnik przegrał drugie spotkanie z rzędu.
Wszystkie wyniki XIV kolejki lubaczowskiej A klasy
Zryw Młodów
3 : 4
Roztocze Narol
Gwiazda Wielkie Oczy
11 : 0
Błękitni Futory
Huragan Basznia Dolna
3 : 3
Orkan Zapałów
LKS Miękisz Nowy
9 : 0
Victoria Stary Dzików
Pogoń-Sokół II Lubaczów
2 : 0
Graniczni Krowica
Rolnik Wólka Krowicka
1 : 2
Zalew Stary Lubliniec
Czerwoni Cewków
3 : 0
Piast Antoniki
See schedule