Czarni górą w meczu na szczycie.Ostre strzelanie urządzili sobie piłkarze w XXIII kolejce A klasy
W niedzielę 27.05 rozegrana została 23 kolejka lubaczowskiej A klasy. W meczu na szczycie Czarni pokonali Granicznych. Kolejną porażkę zanotował lider – Gwiazda Wielkie Oczy, w fantastycznym stylu przełamali się piłkarze Huraganu, którzy rozbili Zalew. Sporo bramek padło również w dwóch meczach derbowych. Zawodnicy Victorii mimo że się postawili Startowi, musieli przełknąć gorycz porażki.
Koniec sezonu w lubaczowskiej A klasie zbliża się wielkimi krokami. Co prawda do końca zostały jeszcze 3 kolejki i ten czas minie, jak z bicza strzelił, to sytuacja do tej pory jest jak w czeskim filmie. Nie wiadomo komu mistrzostwo i awans, nie wiadomo komu spadek (oprócz Zalewu, który od dawna znajduję się w tragicznej sytuacji), w środku tabeli panuję ścisk i na pewno będą jeszcze przetasowania. Może i w sprawie mistrzostwa, sprawa wydawała się być jasna i to Gwiazda będzie drugim reprezentantem naszego powiatu w okręgówce, jednak w ostatnich meczach coś się u nich zacięło, zresztą podobnie jak w zespole z Krowicy.
Mimo, że rozgrywki są już na finiszu, to piłkarze występujący w A klasie ani myślą o wakacjach. Po bardzo udanej kolejce nr. 22, kolejna była równie udana, a nawet lepsza. Panujące upały raczej nie przeszkadzały zawodnikom, wręcz pomogły, a termometr co najwyżej mógł wyznaczyć liczbę strzelonych bramek, bo w tej serii gier padło ich aż 30.
Hit tej kolejki odbył się w Oleszycach, gdzie przyjechał wicelider – Graniczni Krowica.
Mecz od początku był wyrównany, jak na mecz dwóch czołowych drużyn ligi przystało. Co prawda gospodarze częściej operowali piłką na połowie przeciwnika, lecz ciężko było im złamać defensywę gości. Zawodnicy z Krowicy starali się wyprowadzać kontrataki, posyłając długie, prostopadłe piłki na szybkich napastników, co od czasu do czasu siało sporo zamieszania w szeregach obronnych Oleszyc. Pierwszą groźniejszą sytuację stworzyli przyjezdni, lecz strzał napastnika z ok. 18 metrów nieznacznie minął poprzeczkę. W 20 minucie Czarni powinni prowadzić jedną bramką. Fantastycznym podaniem popisał się Paweł Derylak, który wypatrzył Roberta Jabłońskiego i ten ostatni znalazł się w doskonałej sytuacji. Jednak bramkarz jakimś cudem odbił ten strzał, a przy dobitce R. Jabłoński trafił tylko w słupek. W kolejnych minutach, gospodarze kontrolowali mecz i próbowali tworzyć sytuację, lecz brakowało „kropki nad i” w postaci ostatniego podania, które mogłoby zaskoczyć defensorów Granicznych. Krowica tworzyła akcję głównie po kontratakach i po jednej z nich, napastnik był już praktycznie przed bramkarzem, lecz fantastycznym wślizgiem popisał się Tomasz Dworak, który chyba tylko w wiadomy sobie sposób wygarnął piłkę spod nóg rywala, będąc za nim. Do końca połowy nie padła bramka, pomimo kilku prób z obu stron. Druga odsłona rozpoczęła się najlepiej jak mogła dla podopiecznych Łukasza Mazura. Robert Jabłoński przejął piłkę na połowie rywala, popędził lewą stroną i świetnie dośrodkował na długi słupek, do wbiegającego Piotra Żulewicza, którzy złożył się w fantastyczny sposób i strzałem z półwoleja pod słupek nie dał najmniejszych szans bramkarzowi. Po strzelonym golu, piłkarze z Oleszyc chcieli pójść za ciosem i sunęli z kolejnymi atakami. Chwilę później po akcji Piotr Żulewicz-Dariusz Żuk ten drugi wrzucił piłkę z prawej strony, lecz nikomu nie udało się przeciąć lotu piłki. Swojej szansy szukał również Wiktor Buksak, który oddał strzał z dystansu jednak niecelny, podobnie smakiem musiał obejść się Paweł Derylak, którego strzał dobrze wybronił golkiper gości. Dobrą okazję na bramkę miał również Krystian Nieckarz, który dostał świetne podanie, ominął wysuniętego bramkarza, lecz nie zdołał utrzymać piłki na placu gry. Po tym czasie przyjezdni zaczęli dochodzić do głosu i zdawałoby się, że optycznie mieli lekką przewagę. Stworzyli nawet kilka okazji, lecz ewidentnie brakowało skuteczności, ponieważ większość strzałów leciało wprost do bramkarza Czarnych - Trubycha. W jednej z sytuacji, zawodnik z Krowicy próbował przelobować Trubycha z połowy boiska, lecz piłka wylądowała na górnej siatce. Chwilę później fantastycznym diagonalnym podaniem popisał się Andrzej Kopciuch, który wypatrzył niepilnowanego napastnika swojego zespołu. Lecz i w tej sytuacji zabrakło zimnej krwi oraz dokładności w wykończeniu. Na ostatnie 10 minut w zespole z Oleszyc, po raz pierwszy od kilku tygodni na boisku pojawił się grający trener Łukasz Mazur. Mógł on mieć nawet prawdziwe „wejście smoka”. Już w pierwszym kontakcie z piłką mógł podwyższyć prowadzenie, lecz piłka po jego strzale nieznacznie minęła słupek. W końcówce meczu to gospodarze przycisnęli. Dwie dogodne sytuacje miał Tomasz Sałek, jednak w obu przypadkach piłka poszybowała nad poprzeczką po uderzeniu piłki głową. Chwilę przed ostatnim gwizdkiem sędziego, rajd lewą stroną przeprowadził Bartłomiej Hypiak. Po jego dośrodkowaniu, z piłką na 14 metrze znalazł się Bartłomiej Antosz, minął przeciwnika, który musiał ratować się faulem, kopiąc go w nogę. Sędzia bez wahania wskazał na „wapno”. Rzut karny pewnie wykorzystał Paweł Derylak ustalając wynik na 2:0.
Niesamowite widowisko w Antonikach stworzyły drużyny Startu Lisie Jamy oraz Victorii Stary Dzików. Victoria, która broni się przed spadkiem, na ten mecz wystawiła wszystkie najmocniejsze działa i jeszcze przed meczem było wiadomo, że to piłkarze z Dzikowa będą zainteresowani tylko zgarnięciem pełnej puli i dla Startu będzie to ciężki mecz, w dodatku gospodarze grali w nieco okrojonym składzie.
Od samego początku sprawdziły się przewidywania, to goście przejęli inicjatywę i ruszyli z pojedynczymi atakami. Piłkarzom z Lisich Jam ciężko było złapać odpowiedni rytm gry, lecz po części mogło to być spowodowane agresywnym pressingiem oraz grą piłkarzy Victorii. Mimo gry w odwrocie, to gospodarze zdobyli pierwszą bramkę po nieco ponad dziesięciu minutach. Rafał Kinach dośrodkowywał z rzutu rożnego na długi słupek, gdzie znajdował się Dawid Maszlanka, który zagrał piłkę pod nogi Piotra Kubiszyna, a ten silnym strzałem pod poprzeczkę nie dał bramkarzowi najmniejszych szans. Jest to już kolejny mecz Piotra Kubiszyna z bramką, co jak na środkowego obrońcę jest dobrym osiągnięciem. Po straconej bramce, przyjezdni odważniej zaatakowali, lecz na posterunku stał bramkarz z Lisich Jam Łukasz Trojnar, który pewnie bronił strzały rywali. Pod koniec pierwszej odsłony piłkarze z Dzikowa mieli doskonałą okazję do wyrównania. Po błędzie obrony, Grzegorz Nieckarz wychodzi sam na sam z Trojnarem, który skraca kąt napastnikowi, co przeszkodziło mu w zdobyciu bramki, ponieważ piłka po jego strzale nieznacznie minęła słupek. Nie mający nic do stracenia piłkarze gości w drugiej odsłonie pozwolili sobie na śmielsze ataki. I to poskutkowało, ponieważ chwilę po rozpoczęciu drugiej połowy doprowadzili do wyrównania. Świetne dośrodkowanie z rzutu rożnego wykonywanego przez Andrzeja Junga, trafia wprost na głowę Janusza Cybulskiego, jednak i to uderzenie kapitalnie odbił Trojnar, lecz piłka wróciła pod nogi Damiana Horajskiego, który nie bez problemu pokonał bramkarza Startu. Piłkę, zanim minęła linię bramkową próbowali uratować Norbert Kołodziej wraz z golkiperem, lecz bezskutecznie. Kilka minut później Victoria strzeliła kolejną bramkę. Po raz kolejny błąd popełniła linia defensywna, która próbowała złapać na pozycji spalonej Grzegorza Nieckarza, tak się jednak nie stało i mając przed sobą bramkarza, tym razem skierował piłkę do bramki wyprowadzając swój zespół na prowadzenie. Na trybunach oraz w szeregach gospodarzy zapanowała konsternacja, a trener Anna Klufas nie dowierzała, w to co się właśnie przydarzyło. Strata dwóch bramek w odstępie kilku minut w dodatku przez własne błędy. Jednak piłkarze Startu pozbierali się i zaczęli konsekwentnie tworzyć sytuacje strzeleckie, Victoria nie cofnęła się do obrony, przez co obie ekipy poszły na wymianę ciosów. Na kwadrans przed końcem spotkania obrońca przyjezdnych nieszczęśliwie zagrywa piłkę ręką w polu karnym i sędzia wskazał na jedenasty metr. Do piłki podszedł Wojciech Sikora i mocnym strzałem w róg bramki wyrównał stan rywalizacji. Co prawda bramkarz z Dzikowa wyczuł intencje strzelca, lecz uderzenie było zbyt mocne na udaną interwencje. Mecz się nieco uspokoił i zawodnicy obu ekip szanowali piłkę. Gdy wszystkim wydawało się, że drużyny podzielą się punktem, gospodarze zadali cios na wagę 3 punktów. Tomasz Ramian podaję do Wojciecha Sikory, a ten bez zastanowienia uderza z ok. 18 metrów w lewy róg bramki, bramkarz w tym przypadku nie miał większych szans na obronę. Wynik końcowy nie uległ już zmianie.
Drużyna z Lisich Jam kolejny raz pokazała charakter i walkę do końca. Podobnie było w meczu z Łukawcem, gdzie rozstrzygnięcie nastąpiło w końcowych minutach. Piłkarze mimo okrojonego składu nie pękli przed agresywnym rywalem, który walczył o każdą piłkę oraz nie „zagotowali” się po straconej drugiej bramce, tylko konsekwentnie szukali swoich okazji.
Piłkarze z Dzikowa pokazali w tym meczu kawał dobrej piłki, lecz czegoś zabrakło. Być może zabrakło doświadczenia i wyrachowania, by dowieźć korzystny wynik, może zabrakło mentalności zwycięzcy. To teraz schodzi na dalszy plan, a piłkarze oraz sztab Victorii wracają w minorowych nastrojach do Starego Dzikowa, by przygotować się na kolejne ciężkie boje o utrzymanie w A klasie.
Kolejnym spotkaniem, na które warto było zwrócić uwagę było spoktanie pomiędzy Rolnikiem Wólką Krowicką, a Zrywem Młodów w derbach gminy Lubaczów.
W mecz od początku lepiej weszli piłkarze gości, którzy przeprowadzali składne akcje głównie bocznymi sektorami boiska. Bardzo dużo zamieszania w szeregach defensywnych siali Rafał Szpyt oraz Mateusz Madej po prawej stronie. Ta dwója miała zresztą znaczący udział przy pierwszych bramkach. Najpierw R. Szpyt dograł piłkę do Adriana Barana i temu zostało tylko dopełnić formalności pakując piłkę do siatki. Po stracie bramki, gospodarze wzięli się za odrabianie strat. Już kilka minut później Grzegorz Furgała był faulowany przez Bartosza Tabaczka, a że działo się to w polu karnym, sędzia wskazał na jedenasty metr. Do piłki podszedł Bartosz Kornaga i doprowadził do wyrównania stanu rywalizacji. Gospodarze jednak nie cieszyli zbyt długo po strzelonej bramce, ponieważ chwilę później piłkarze z Młodowa odpowiedzieli kolejnym golem. Mateusz Madej dograł piłkę ze skrzydła do Adriana Barana, a ten pewnym strzałem po raz drugi pokonał bramkarza Rolnika. Po tym golu mecz się nieco wyrównał i obie ekipy próbowały stwarzać sobie sytuację podbramkowe. Kolejną sytuację na bramkę miał Bartosz Kornaga, który potężnie huknął sprzed pola karnego, jednak piłka przeleciała nad poprzeczką. Gdy wydawało się, że pierwsza połowa zakończy się jednobramkowym prowadzeniem przyjezdnych, Adrian Antonik zagrał prostopadłą piłkę do Rafała Szpyta, a ten bardzo efektownie, strzałem piętką podwyższył prowadzenie. Piłkarze Rolnika schodzili do szatni z dwubramkowym deficytem i w dodatku dostali typowego gola do szatni, co mogło mieć na nich negatywny wpływ. Nic bardziej mylnego, gospodarze od pierwszego gwizdka sędziego w drugiej odsłonie rzucili się do odrabiania strat. Po akcji Piotr Hanus-Grzegorz Furgała, ten drugi znalazł się w sytuacji jeden na jeden z bramkarzem z Młodowa nie dając mu najmniejszych szans na interwencje. W tej sytuacji zaspała obrona Zrywu, która chciała założyć pułapkę ofsajdową, lecz bezskutecznie. W kolejnych minutach mecz się nieco wyrównał. Rolnik większymi siłami próbował zagrażać bramce przyjezdnych. Zryw z kolei mądrze operował piłką, ustrzegając się niepotrzebnych błędów i gra toczyła się głównie w środkowej strefie boiska. Sytuację na wyrównanie miał Grzegorz Furgała, lecz jego strzał tylko ostemplował poprzeczkę bramki. W 70 minucie, po rzucie rożnym dla piłkarzy z Wólki, piłkę we własnym polu karnym przejął Paweł Hakało i przebiegł z piłką praktycznie całe boisko, aż faulem ratować się musiał bramkarz Rolnika, Artur Sęga. Sędzia nie miał innego wyjścia jak podyktowanie rzutu karnego, który pewnie wykorzystał Kamil Antonik. Po tej bramce gospodarze postawili wszystko na jedną karte i się wyraźnie otworzyli dążąc do odrabiania strat. Mimo licznych prób, piłkarzom z Wólki Krowickiej brakowało skuteczności. Pod koniec meczu Zryw wyszedł z szybką kontrą. Tercet Mateusz Cisek-Damian Szmul-Daniel Kwaśniak rozmontował defensywę rywala, a ten ostatni strzałem z ok.18 metrów pod słupek ustalił wynik spotkana na 5:2.
Innym ciekawym wydarzeniem w tej serii gier były derby gminy Cieszanów, w których Ursus podejmował Juwenię. Mecz powinien być ciekawy choćby z tego powodu, że wystąpiła w nim drużyna, która walczy o to żeby uniknąć spadku i koniecznie potrzebuje punktów. Z drugiej strony był jednak zespół, który jest w gazie i nie przegrał siedmiu ostatnich spotkań.
Trener Mularczyk oraz jego podopieczni przed tym meczem chyba zapomnieli o powiedzeniu "Gość w dom, Bóg w dom", ponieważ zbili na własnym stadionie sąsiadów zza miedzy aż 4:0. Sąsiadów, którzy wydawali się być faworytem, dzięki ostatniej serii meczów bez porażki. Pierwsza połowa nie zwiastowała, aż takiego wysokiego rezultatu końcowego. Wydawać się mogło nawet, że to piłkarze z Cieszanowa mają więcej z gry. Gospodarze co prawda objęli prowadzenie po niespełna 10 minutach, po dośrodkowaniu z rzutu wolnego, piłkę do bramki skierował Szymon Czaban. W późniejszych momentach pierwszej połowy mecz był raczej wyrównany, piłkarze Ursusa mądrze grali, by utrzymać korzystny rezultat ale także od czasu do czasu potrafili zagrozić bramce rywala. Juwenia konsekwentnie atakowała, by doprowadzić do wyrównania, lecz brakowało im skuteczności tego dnia, przez co w pierwszej połowie nie padło więcej goli. Od początku drugiej odsłony przyjezdni rzucili się do ataków ale piłkarze z Cieszanowa nie potrafili skonstruować przynajmniej jednej klarownej sytuacji strzeleckiej. Skrzętnie wykorzystał to zespół z Dachnowa. Szymon Czaban po raz kolejny pokonał bramkarza, wykorzystując prostopadłe podanie. Piłkarze gości nie otrząsnęli się jeszcze ze straconej drugiej bramki, a już chwilę później otrzymali kolejny cios. „Katem" cieszanowskiej drużyny okazał się Szymon Czaban, który wykorzystał dogranie ze stałego fragmentu gry, tym samym kompletując hat tricka. Trzeci gol dla gospodarzy spowodował, że z piłkarzy Juwenii "uszło powietrze" i w kolejnych fazach meczu rządzili i dzielili gracze z Dachnowa. Chwilę przed końcem meczu, błąd zawodnika gości, który niecelnie podawał, wykorzystał Michał Mularczyk.
Ursus Dachnów tym samym przerwał bardzo dobrą serię siedmiu meczów bez porażki Juwenii i nieco poprawił swoje notowania w walce o utrzymanie. Co prawda sytuacja w tabeli podopiecznych trenera Mularczyka nadal jest nie pozazdroszczenia biorąc pod uwagę ciężki terminarz na ostatnie mecze, to na pewno do tych spotkań przystąpią w lepszych humorach.
Niechlubną serię przerwali piłkarze Huraganu Basznia Dolna. Od 22 kwietnia nie potrafili wygrać, impas ten trwał 6 ligowych spotkań, w których zdobyli zaledwie 1 punkt. Tym razem jednak, zawodnicy z Baszni przełamali się i to w jakim stylu. Można by rzec, że odpłacili pięknym za nadobne, po ostatnich dość wysokich porażkach, równie wysoko, bo aż 6:1 rozgromili Zalew Stary Lubliniec. I nie ma tu znaczenia, że przeciwnikiem był zespół, który powoli żegna się z A klasą. Najważniejsze są 3 punkty, dzięki którym Huragan zrobił olbrzymi krok w walce o utrzymanie.
Kolejną, już drugą z rzędu porażkę zanotował lider tabeli, Gwiazda Wielkie Oczy. Tym razem lepsi okazali się piłkarze z Horyńca, którzy, mimo, że strzelili bramkę w samej końcówce, to zasłużyli na 3 punkty w tym meczu.
Błękitni Futory nie bez problemów ograli Unię Łukawiec 3:1.
Wszystkie wyniki meczów XXIII kolejki
Zryw Młodów
3 : 4
Roztocze Narol
Gwiazda Wielkie Oczy
11 : 0
Błękitni Futory
Huragan Basznia Dolna
3 : 3
Orkan Zapałów
LKS Miękisz Nowy
9 : 0
Victoria Stary Dzików
Pogoń-Sokół II Lubaczów
2 : 0
Graniczni Krowica
Rolnik Wólka Krowicka
1 : 2
Zalew Stary Lubliniec
Czerwoni Cewków
3 : 0
Piast Antoniki
See schedule